Świadectwo energetyczne budynku– zmiany
Autor: Joy of Comunism
Świadectwo energetyczne budynku to dla większości posiadaczy nieruchomości temat zamknięty. Nie mają, nie chcą mieć i nie przejmują się obowiązującym prawem. Nowelizacja dyrektywy unijnej dotyczącej polityki energetycznej najpewniej przyczyni się do zmiany ich nastawienia.
Dotychczasowa praktyka pokazuje, że świadectwo energetyczne budynku nie spełnia oczekiwań w nim pokładanych. Mimo, że są obowiązkowe niewielu właścicieli prywatnych budynków zawraca sobie głowę ich wyrabianiem. Co więcej, obowiązku tego nie przestrzegają nawet ci, którzy mieszkania wynajmują lub sprzedają. Efekt - klienci nie mają pełnej informacji na temat energochłonności kupowanych i najmowanych lokali.
Skąd ten ogólny brak poszanowania dla obowiązujących przepisów? Wyjaśnienie jest stosunkowo proste - ustawa, która wprowadziła w Polsce świadectwo energetyczne budynku jest bezzębna - brakuje sankcji, które można by zastosować wobec tych, którzy posiadanie certyfikatów sobie odpuszczają. A ponieważ wyrobienie świadectwa kosztuje około trzystu złotych, większość omija ten obowiązek.
Nie tylko brak kary za łamanie prawa sprawia, że świadectwa energetyczne budynków nie zdobywają popularności. Wielu klientów biur pośrednictwa w handlu nieruchomościami zwyczajnie nie rozumie tego, co certyfikaty zawierają. Informacja o zużyciu energii nie jest pokazana wystarczająco jasno - to jedno. Drugie, że nie było w Polsce żadnej kampanii informującej o tym, do czego w zasadzie mogą być świadectwa potrzebne. Tymczasem w krajach zachodnich informacje o energochłonności danego lokalu dodawane są nawet do ogłoszeń. W Niemczech różnica w cenie lokalu o dobrym wyniku na świadectwie, a tym z wynikiem gorszym może dochodzić do trzydziestu procent przy zachowaniu podobnego standardu, dzielnicy i powierzchni.
Takie różnice w cenie są uzasadnione. Koszty utrzymania mieszkania czy domu o kiepskich wynikach energetycznych mogą być bardzo wysokie. Jest to o tyle ważne, że ceny energii będą stale rosły, a więc będą stanowiły coraz większą pozycję w domowych budżetach. Już dziś w wielu krajach zachodnich tzw. ubóstwo energetyczne stanowi poważny problem, a wg licznych raportów sytuacja może się tylko pogorszyć.
Tu jednak pojawia się światełko nadziei. Przyjęta przez Unię poprawka dyrektywy wprowadzającej świadectwa energetyczne nakłada na rządy obowiązek ustanowienia skutecznych sankcji przeciwko tym, którzy od ich wyrobienia się uchylają. Być może taki bat sprawi, że zaczniemy bardziej interesować się tym, ile energii pożerają nasze mieszkania.
Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.