Masz prawo do bezpieczeństwa
Autorem artykułu jest ARETE J. Paruch Sp. J
Coraz więcej wypadków przy pracy. O blisko 90% wzrosła liczba wypadków śmiertelnych. Polscy pracownicy giną tragicznie, ponieważ bagatelizowana jest kwestia bezpieczeństwa.
Ryzyko jest towarzyszem każdej profesji. Nie istnieje zawód wolny od zagrożeń. Fachowo określane jako zdarzenia niepożądane, mogą owocować różnie – począwszy od drobnych urazów fizycznych, aż na zgonach kończąc. I wbrew pozorom w większości przypadków i jednym, i drugim można zaradzić. Wystarczy wiedza i świadomość na temat zawodowego ryzyka, których wynikiem jest używanie odpowiedniego, atestowanego sprzętu. Jak się okazuje, drabina drabinie nie jest równa. Może mieć tyle samo szczebli, ale różny poziom bezpieczeństwa.
Tendencja zwyżkowa
- W I kwartale 2010 roku o blisko 60% wzrosła liczba poszkodowanych w wypadkach przy pracy - alarmuje Główny Urząd Statystyczny w opublikowanym niedawno raporcie. Przyczyną ponad połowy, tak jak w latach ubiegłych, było nieprawidłowe zachowanie się pracownika. Tuż za nim znalazła się organizacja pracy, jej stanowiska oraz niewłaściwy stan czynnika materialnego. Łącznie, przez okres pierwszych trzech 3 miesięcy 2010, wypadkom uległo 18 139 pracowników, co oznacza wzrost o 59,4 proc. w stosunku do tego samego okresu w roku 2009. O blisko 90% zwiększyła się liczba wypadków śmiertelnych. Od stycznia do marca tego roku zginęło 86 osób. Dla porównania w poprzednim roku w tym okresie zginęło 46 osób. Nieco inne dane na ten temat posiada Państwowa Inspekcja Pracy, do której, przynajmniej w teorii, wszystkie zdarzenia powinni zgłaszać pracodawcy. - Z danych PIP wynika, że liczba śmiertelnych ofiar wypadków przy pracy w pierwszym kwartale br. spadła o 8% (ze 108 do 99) w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego. W tym czasie o jedną czwartą zmalała również ogólna liczba poszkodowanych w wypadkach przy pracy, z 519 do 387 – mówi Marian Liwo, zastępca głównego inspektora pracy. Skąd różnica w danych? GUS m.in. podaje w raporcie informacje o poszkodowanych, którymi są pracownicy, ale również pracodawcy i samozatrudnieni. A PIP otrzymuje dane najczęściej od policji tylko o pracownikach. Jeśli pracodawca ulegnie wypadkowi, nie ma obowiązku zgłaszania tego do PIP-u. Jedną z głównych przyczyn jest niedostateczna wiedzy na temat bezpieczeństwa w pracy. - Ryzyko zawodowe zmniejszają m.in. prawidłowe szkolenia BHP, do których przeprowadzenia zobowiązany jest każdy pracodawca – wyjaśnia Marian Liwo, Zastępca Głównego Inspektora Pracy. -Trudno przestrzegać norm, gdy się ich nie zna. A brak wiedzy nie jest usprawiedliwieniem do łamania prawa w Polsce – dodaje. Jak podkreśla Marian Liwo, każdy pracownik musi znać ryzyko zawodowe, wynikające z pracy na danym stanowisku. - Pamiętajmy, że obowiązuje nas tzw. świadomość prawna – to coś więcej niż tylko znajomość przepisów. To także umiejętność ich interpretacji i poszanowania – zaznacza inspektor.
Znajomość norm BHP
obowiązuje nie tylko pracownika, ale także pracodawcę. - To, czy przepisy są w firmie przestrzegane, w dużej mierze zależy od pracodawcy - od jego podejścia, niebagatelizowania nakazów oraz nietraktowania ich jak zło konieczne – uważa Zastępca Głównego Inspektora Pracy. - Natura ludzka jest przekorna – robimy coś, mimo, że wiemy, że jest zabronione. W obowiązku pracodawcy leży egzekwowanie przestrzegania prawa przez jego pracowników – podkreśla Marian Liwo. Ale nie tylko. Zwierzchnik musi także zadbać o warunki na stanowisku pracy. - Kluczową rolę odgrywa organizacja pracy. Ład i porządek na stanowisku, odpowiednio dobrany sprzęt – maszyny i urządzenia zabezpieczające przed urazem, działaniem niebezpiecznych substancji, porażeniem prądem elektrycznym, itp. - wyjaśnia Marian Liwo. - Takie wyposażenie bezwzględnie musi spełniać wymagania dotyczące oceny zgodności wg. obowiązujących przepisów. Prawem zatrudnionych jest praca na bezpiecznym sprzęcie – zwraca uwagę inspektor. Zgadza się z nim Wojciech Łękawa, doradca techniczno - handlowy firmy KRAUSE ze Świdnicy na Dolnym Śląsku, producenta drabin i rusztowań z przeznaczeniem do użytku przemysłowego i indywidualnego. - Bezpieczeństwo pracowników zależy między innymi od firmy dostarczającej sprzęt, na którym pracują – wyjaśnia, dodając, że pracownik powinien więc mieć zaufanie do producenta. Gwarantem tego są m.in. znaki certyfikatów umieszczone na produktach przeznaczonych do prac w niebezpiecznych warunkach.
Nasze życie zależy od sprzętu
- Zawód strażaka jest specyficzny, przez to nie możemy odstąpić od zasad powszechnie uznanych za bezpieczne. Mimo to regularnie przechodzimy szkolenia BHP, dotyczące sprzętu, którego używamy podczas służby – mówi sekcyjny Rafał Migas z Miejskiej Komendy Państwowej Straży Pożarnej we Wrocławiu. Także on zwraca uwagę na kluczową rolę, jaką odgrywa wyposażenie. - Przy nowoczesnym sprzęcie można skupić się na działaniu, a nie na tym, czy np. auto odpali – obrazowo przedstawia sprawę strażak. Transformacje jakościowe strażackiego sprzętu można zaobserwować na przykładzie aparatu oddechowego. Dzisiejszy jest lżejszy o blisko 15 kg, ma lepiej wyprofilowane szelki, które nie wrzynają się boleśnie w plecy i maskę, w której podciśnienie nie jest wymuszane oddechem. Najważniejszą kwestią jest dostosowanie wyposażenia ściśle do potrzeb danego zawodu, szczególnie jeśli chodzi o profesje o podwyższonym ryzyku. W szczególnym przypadku dotyczy to pracy na wysokościach, gdzie każdy ruch jest niebezpieczny. Używanie bezpiecznego sprzętu jest więc tutaj ubezpieczeniem, a nie kosztem – jak do tego niestety czasami podchodzą inwestorzy. – Obowiązują nas bardzo restrykcyjne procedury, jeśli chodzi o produkcję drabin specjalistycznych. Dowodem tego jest m.in. fakt, że certyfikaty przyznawane drabinom otrzymujemy zawsze tylko na 5 lat, potem się o nie ponownie staramy. Oznacza to, że musimy być na bieżąco z aktualnymi kwestiami dotyczącymi bezpieczeństwa– mówi przedstawiciel KRAUSE. Oprócz certyfikatów i atestów, o jakości sprzętu zaświadcza opinia samych użytkowników. – Kilka miesięcy temu przekazaliśmy nowy model drabiny strażakom z lokalnej komendy. To sprzęt nie tyle pomocny przy pożarach, ale przy skomplikowanych akcjach ratowniczych np. przy rozcinaniu wraków podczas wypadków samochodowych – mówi Wojciech Łękawa. Model drabiny MultiMatic, jaki otrzymali od nas strażacy, jest dodatkowo wyposażony w podest, który zapobiega wpadaniu stóp pomiędzy szczeble, zwłaszcza pod naciskiem ciężkiego sprzętu. Świdniccy strażacy to docenili i w ich samochodach gaśniczo-ratowniczych już znajdują się takie drabiny – dodaje przedstawiciel KRAUSE. Opinia ważna jest o tyle, że jak mówi wprost Rafał Migas: - Tak naprawdę nasze życie zależy od sprzętu, na którym pracujemy.
Mądrzy po szkodzie
Jeśli chodzi o społeczną świadomość ryzyka, to rośnie ona wprost proporcjonalnie do ilości wypadków przy pracy. I choć po raz kolejny sprawdza się powiedzenie o „Polaku mądrym dopiero po szkodzie”, specjaliści są dobrej myśli. –Sprzedaż drabin specjalistycznych rośnie, co dowodzi, że społeczeństwo staje się bardziej świadome – uważa przedstawiciel KRAUSE, Wojciech Łękawa. – Nasi partnerzy coraz większą uwagę zwracają na niezbędne atesty i certyfikaty, sami domagają się ich przedstawienia. Producent na podstawie certyfikatów wystawia deklarację zgodności na każdą produkowaną drabinę i rusztowanie – dodaje przedstawiciel jednego z głównych producentów drabin w Polsce. - Kiedy 8 lat temu wstępowałem do służby, średnia wieku samochodów wynosiła 20 lat. Teraz najstarsze z naszych aut ma 6 lat – tłumaczy sekcyjny Rafał Migas z Miejskiej Komendy Państwowej Straży Pożarnej we Wrocławiu. Jak się okazuje, dobre prognozy powinny cieszyć całe społeczeństwo. Wzrost liczby wypadków pociąga za sobą więcej dni niezdolności do pracy. Według Głównego Urzędu Statystycznego, w ciągu ubiegłego kwartału kształtowały się one w ilości 505 tysięcy (wzrost o 54,9% w stosunku do roku ubiegłego), co na jednego poszkodowanego daje 28 dni niezdolności do pracy (wzrost o 28,8%). - Przestrzeganie przepisów BHP leży przecież w społecznym interesie – zauważa Zastępca Głównego Inspektora Pracy Marian Liwo. -Pamiętajmy, że skutki ponosi nie tylko poszkodowany i jego rodzina, ale całe społeczeństwo, które w istocie pokrywa koszty finansowych świadczeń.
---
Artykuł pochodzi z serwisu
www.Artelis.pl