poniedziałek, 17 grudnia 2012

Nagrzewnice - co to jest?

Nagrzewnice - co to jest?

Autorem artykułu jest Jan Kowalski


Czym są nagrzewnice i do czego służą? Możesz się tego dowiedzieć z niniejszego artykułu... Do ogrzewania pomieszczeń o dużych kubaturach - magazynów, hal, supermarketów, czy kościołów powszechnie stosuje się ogrzewanie nadmuchowe. Nagrzewnice gazowe ciepło doprowadzają do wymiennika przez spaliny powstające w procesie spalania gazu. Powietrze przepływając przez wymiennik ciepła nagrzewa się i zostaje wtłoczone do pomieszczenia przy pomocy wentylatora nadmuchowego. Wielką zaletą tego rodzaju ogrzewania jest możliwość natychmiastowego rozpoczęcia grzania pomieszczenia, w przeciwieństwie do nagrzewnic wodnych, w których jesteśmy ograniczeni bezwładnością układu. Flowair Group jest jedną z firm, które rozprowadzają nagrzewnice w Polsce - poniżej przegląd produktów tej firmy...

Nagrzewnice Robur serii M to nagrzewnice produkowane już od lat osiemdziesiątych. Proste, tanie i niezawodne sprawdziły się na wielu obiektach, w różnych krajach. Występują dwie zasadnicze odmiany - nagrzewnice M i nagrzewnice M2V. Grupa M posiada palnik jednostopniowy, natomiast M2V dwustopniowy. Robur M wyposażony jest w palnik atmosferyczny umieszczony w zamkniętej komorze spalania. Zarówno palnik jak i komora wykonane są ze stali nierdzewnej. Nagrzewnice te wyposażone są w charakterystyczny wymiennik ciepła opatentowany przez firmę Robur. Wykonany jest on z aluminiowego odlewu, dzięki czemu ma doskonałą przewodność cieplną. Nagrzewnice Robur M są idealnym rozwiązaniem dla użytkowników, którzy chcą w szybki i efektywny sposób ogrzać pomieszczenia o dużych kubaturach.

Nagrzewnice Robur Evoluzione są nowoczesną i bardzo efektywną konstrukcją - sprawność sięga 93%. Wyjątkowy wygląd zewnętrzny sprawia, że nagrzewnice te doskonale nadają się do obiektów bardziej reprezentatywnych typu: aule, obiekty wystawowe, salony samochodowe czy kościoły. Zamknięta komora spalania wykonana jest ze stali nierdzewnej i połączona jest z wymiennikami ciepła przez zaciskanie. Nagrzewnice Robur Evoluzione wyposażone są w palnik dwustopniowy, wykonany ze stali nierdzewnej. Specjalnie zaprojektowana konsola nośna, została zintegrowana z kanałami odprowadzania spalin i poboru powietrza, przez co instalacja jest całkowicie zamaskowana i nie wpływa na estetykę pomieszczenia. Nagrzewnice dostępne są w czterech wersjach różniących się mocą i wydatkiem powietrza nawiewanego.

Nagrzewnice Robur K są urządzeniami o największej mocy spośród oferowanych przez firmę Flowair jednostek. Ich moc, w zależności od wybranego modelu zawiera się w przedziale od 17,7 do 92 kW. Wysoką sprawność nagrzewnicy 92-96,2% zapewnia wykonany ze stali nierdzewnej, modulowany palnik nadmuchowy o przedziale regulacji mocy grzewczej 56% do 100%. Nagrzewnice serii K mają dodatkowy atut - dostarczana z urządzeniem automatyka umożliwiająca sterowanie w paru trybach pracy, programator tygodniowy oraz wizualizacja parametrów pracy. Więcej informacji natury technicznej na temat nagrzewnic można znaleźć na stronie firmowej Flowair Group... ---

Flowair Group - z nami nie zmarzniesz ;-)

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Droga autostrada = pusta autostrada?

Droga autostrada = pusta autostrada?

Autorem artykułu jest Tomasz Bar


O budowie autostrad, a raczej planach ich budowy napisano już mnóstwo. Od połowy lat dziewięćdziesiątych kolejni ministrowie transportu dumnie zapowiadają budowę setek tysięcy kilometrach autostrad. Obecny rząd obiecał wybudowanie do 2013 roku 1000 km autostrad. Historia pokazuje, że na planach zwykle się kończyło O budowie autostrad, a raczej planach ich budowy napisano już mnóstwo.
Od połowy lat dziewięćdziesiątych kolejni ministrowie transportu dumnie zapowiadają budowę setek tysięcy kilometrach autostrad. Obecny rząd obiecał wybudowanie do 2013 roku 1000 km autostrad. Historia pokazuje, że na planach zwykle się kończyło. Od 2000 r., gdy w Polsce było 345 km autostrad, do chwili obecnej doczekaliśmy się ok. 400 km nowych autostrad. W porównaniu z Francją, która ma 9300 km autostrad czy Włochami – 6500 km, nasze 740 km to bardzo mało.
Nic dziwnego, że obecnie każde oddanie do użytku nawet kilkudziesięciokilometrowego odcinka dróg odbywa się z wielką pompą. I tak, kawałek po kawałku, powstaje nasza wymarzona sieć autostrad. Tyle, że przy okazji wypadają trupy z szafy i okazuje się, że niedawno oddane autostrady zaczynają się sypać. Okazuje się, że planowane na 30 lat nawierzchnie wytrzymują tylko 6 lat.
Jakim cudem?
Ano takim, że autostrady były budowane nie do końca prawidłowo. Próbowano zaoszczędzić na materiałach budowlanych. Efekty są takie, a nie inne.

Polak zapłaci - zarobi zagranica

W ostatnich dniach w prasie m.in. w Pulsie Biznesu i Dzienniku opisywano dość niepokojące zjawiska. Pierwsze to niskie wykorzystanie środków UE na skutek zbyt zawiłych procedur, a drugie dotyczy firm, które budują i mają budować autostrady. Okazuje się bowiem, że większość wybudują zagraniczne firmy.
Jak to możliwe?
Czy w Polsce brakuje firm i ludzi?
Okazuje się nie po raz pierwszy, iż problem tkwi w procedurach przetargowych, które niemal całkowicie wyeliminowują krajowe firmy.
Polskie firmy startując do przetargu odpadają już w przedbiegach, gdyż nie posiadają wymaganego doświadczenia w budowie dróg i nie mają stosownego zaplecza kapitałowego.
Ale gdzie miały zdobyć to doświadczenie, skoro budowa autostrad z prawdziwego zdarzenia trwa od kilku lat?
O wymaganych zasobach finansowych nawet nie wspominając.
Teraz mamy niepowtarzalną szansę na skorzystanie z ogromnych dotacji UE na budowę dróg. Jeśli pozwolimy, aby to zagraniczne firmy wykonały gros prac może się okazać, że płatne autostrady zasilą budżety Niemiec, Austrii czy Szwecji zamiast Polski.

Małym pocieszeniem dla tej całej sytuacji jest to, że pomimo wygrania przetargu przez zagraniczną firmę i tak korzysta ona z polskich podwykonawców.

Skutki dzisiejszych decyzji podejmowanych przez urzędników będą odczuwalne przez kilkadziesiąt najbliższych lat. Wiele polskich firm straci szansę na dynamiczny rozwój, jaki miałyby w okresie budowy autostrad. Najlepsze „kąski” zostaną zjedzone, a zostaną „przystawki” w przypadku budowy mniejszych dróg lub ich remontów.
Czemu nie robi się nic w kwestii partnerstwa publiczno-prawnego?
Czemu nie połączyć sił państwa i prywatnych firm przy budowie autostrad?
Pieniądze z Unii Europejskiej na ten cel są ogromne. Trzeba je tylko umiejętnie wykorzystać.

Szkoda, wielka szkoda, że tak łatwo oddaje się w cudze ręce tak lukratywne kontrakty.

Będzie drogo?

Autostrad mamy w Polsce jak na lekarstwo, ale za to ceny w pełni europejskie. Koszt przejazdu 1 km mamy porównywalny, choćby z Francją. Tak jest na autostradzie A2 z Nowego Tomyśla do Konina. Przejechanie odcinka 136 km kosztuje 33 zł, czyli 24gr/km. Problem w tym, że nasza siła nabywcza jest 4-5 razy mniejsza.

Tak wysokie koszty przejazdów zniechęcają wręcz kierowców do korzystania z autostrad. Od lat mówi się, że odcinek autostrady Katowice – Kraków nie jest w pełni eksploatowany, właśnie ze względu na wysokie ceny. Wielu kierowców wybiera boczne drogi omijające autostradę.
Racji można się doszukiwać po obu stronach. Firma, która zbudowała odcinek chce zarobić na jego eksploatacji. Z drugiej strony kierowcy narzekają, że nie dość że jest drogo, to na autostradzie trwają często remonty, co zmniejsza jej atrakcyjność i bezpieczeństwo jazdy.

Zamiast na drogi pieniądze idą na tory

Kilka lat temu szukając pieniędzy na sfinansowanie autostrad wprowadzono tzw. opłatę drogową doliczaną do każdego litra paliwa. W ten sposób miał powstać fundusz przeznaczony na budowę autostrad. Czas mija, a pieniądze z opłat na drogi to kropla w morzu potrzeb. Mało tego, w ostatnich tygodniach pojawiła się informacja o tym, że zamiast na drogi część funduszy pójdzie na dofinansowanie deficytowych spółek PKP.
Czy takie rozwiązanie ma sens i czy jest fair wobec milionów kierowców zmuszanych do płacenia extra opłat na inny cel niż początkowo planowano?
Zdecydowanie nie.
Jeśli, zamiast upraszczać procedury i ułatwiać rodzimym firmom start w przetargach, państwo będzie dotować nierentowne firmy, do niczego dobrego to nie doprowadzi.
Potwierdzi tylko niepisaną regułę, iż podatki płacimy obligatoryjnie, a wydatki z nich dokonywane są często irracjonalnie. ---

http://www.FinanseOsobiste.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Coraz bardziej wygórowane żądania płacowe przyczyną coraz większych problemów w budownictwie.

Coraz bardziej wygórowane żądania płacowe przyczyną coraz większych problemów w budownictwie.

Autorem artykułu jest Tomasz Bar


Przeżywająca prawdziwy boom budowlanka ma kłopoty ze znalezieniem pracowników. Kuszeni wysokimi zarobkami pracownicy masowo emigrują. W kraju pozostają nisko wykwalifikowani robotnicy lub specjaliści żądający za swoją pracę coraz wyższych pensji. Z rankingu GUS jednoznacznie wynika, iż budownictwo jest branżą, w której zarobki rosną najszybciej. Przeżywająca prawdziwy boom budowlanka ma kłopoty ze znalezieniem pracowników.
Kuszeni wysokimi zarobkami pracownicy masowo emigrują. W kraju pozostają nisko wykwalifikowani robotnicy lub specjaliści żądający za swoją pracę coraz wyższych pensji.
Z rankingu GUS jednoznacznie wynika, iż budownictwo jest branżą, w której zarobki rosną najszybciej.

Dla porównania w górnictwie, które od lat słynie z dobrych wynagrodzeń, dynamika wzrostu płac wyniosła w pierwszych trzech kwartałach 2006 r. 5%, a w budownictwie aż 9,2%.

Właściciele firm budowlanych zostają niejako postawieni pod ścianą. Nie mogą przyjmować nowych zleceń, gdyż brakuje im rąk do pracy, a jeśli już znajdą pracowników to muszą im płacić znacznie wyższe stawki. To z kolei powoduje, że spadają zyski i firmy muszą podnosić ceny usług budowlanych. To natomiast napędza wzrost cen oddawanych do użytku mieszkań. W ten sposób powstaje błędne koło.

Ratunkiem Ukraińcy?

Rozwiązaniem, które proponują sami przedsiębiorcy jest umożliwienie pracy w Polsce np. Ukraińcom.
Dlaczego akurat im?
Jak przyznają właściciele firm budowlanych Ukraińcy to dobrzy fachowcy, którzy niejednokrotnie sprawdzali się już w pracy na „czarno”. Chętnych do legalnej pracy w Polsce nie brakuje. Brakuje natomiast dobrej woli wśród urzędników, którzy twardo bronią dostępu do naszego rynku pracy.

Ministerstwo Pracy jest nieugięte

Ministerstwo, na czele którego stoi Anna Kalata z Samoobrony, uparcie odmawia pomocy w tej sprawie. Powołuje się na to, że w Polsce jest i tak bardzo wysokie bezrobocie – 2,5 mln osób. Zdaniem Pani minister to one powinny dostać pracę, a nie nasi wschodni sąsiedzi. Trudno jednak uznać takie tłumaczenie za sensowne. Nie każdy bezrobotny ma kwalifikacje i predyspozycje do pracy w budownictwie. Czas nagli, a za wschodnią granicą czekają tysiące gotowych do pracy pracowników. Choć sezon budowlany się kończy trudno oczekiwać, że nagle znajdzie się w kraju kilkaset tysięcy chętnych do pracy za oferowane stawki. Nie ma co liczyć również na szybkie przekwalifikowanie bezrobotnych z innych zawodów. Jedynym wyjściem wydają się wschodni sąsiedzi.
Nikt nie oczekuje trwałego otwarcia rynku pracy, a jedynie wydania pozwoleń Ukraińcom na choćby czasową pracę w Polsce. Koniunktura nie trwa przecież wiecznie i za rok czy dwa mogą oni nie być już potrzebni.

Jak dla mnie postępowanie na zasadzie: Nie damy innym pracy, choć nam brakuje rąk do pracy - niczemu nie służy. Wręcz przeciwnie, odbije się na przeciętnym Kowalskim dla którego i tak już wysokie koszty mieszkań staną jeszcze wyższe. Innym skutkiem będzie wzrost bezrobocia, gdyż firmy nie mogąc znaleźć pracowników za oferowane stawki będą zmuszone ogłaszać bankructwo.
Nie można zapominać, że budownictwo to branża naczyń powiązanych. Jedno miejsce pracy w budownictwie to 6-7 miejsc pracy w firmach podwykonawczych. Ktoś musi bowiem dostarczać materiały budowlane, transportować je, zakładać instalacje elektryczne i kanalizacyjne. Mieszkania to również drzwi, okna, meble, sprzęt ADG i RTV itd. Hamując rozwój budownictwa pośrednio hamuje się rozwój w wielu innych branżach.
Nie od dziś branżę budowlaną nazywa się lokomotywą gospodarki. Właśnie ze względu na szeroką sieć powiązań i jej wpływ na konsumpcję wielu dóbr i usług. Podcinanie gałęzi na której się siedzi w wykonaniu Ministerstwa Pracy to niczym zaniechanie dorzucania węgla do rozgrzanego pieca pędzącej lokomotywy. Na ile jednak starczy jej rozpędu? Czy koniecznie musi czekać na nowy rząd? A może jeszcze dłużej? ---

http://www.FinanseOsobiste.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 10 lutego 2012

Styropian czy wełna

Styropian czy wełna

Autorem artykułu jest Waldemar Mulhstein



Dylemat niejednego inwestora. Rozpatrzmy pokrótce właściwości obu materiałów, mając na uwadze, że pochodzą od sprawdzonego producenta. Ma to duże znaczenie szczególnie przy styropianie, gdyż jego produkcja nie jest aż tak wymagająca technologicznie, jak w przypadku wełny.
Dylemat niejednego inwestora. Rozpatrzmy pokrótce właściwości obu materiałów, mając na uwadze, że pochodzą od sprawdzonego producenta. Ma to duże znaczenie szczególnie przy styropianie, gdyż jego produkcja nie jest aż tak wymagająca technologicznie, jak w przypadku wełny.

Oba produkty przy tej samej grubości mają podobne właściwości termiczne.
Styropian jest prawie dziesięciokrotnie lżejszy od wełny fasadowej, nie ma więc obawy, że konstrukcja ściany zostanie nadmiernie obciążona. Jest też tańszy i co za tym idzie tańsze są łączniki do jego mocowania (dla wełny muszą być łączniki z trzpieniem metalowym). Jest produktem ropopochodnym. Płyty styropianowe są łatwiejsze w obróbce (cięcie, szlifowanie). Nie nasiąka wodą. Jest niestety nieodporny na większość rozpuszczalników organicznych. Nie tłumi hałasu. Nie stanowi skutecznej ochrony przed ogniem i ma również niski współczynnik przepuszczalności pary wodnej. Materiał ten musi być wysezonowany przez producenta, by nie zmieniał np. wymiarów na obiekcie.

Wełna mineralna powstaje w wyniku stopienia i rozwarstwienia skały bazaltowej. Jest nasiąkliwa, dlatego musi być dodatkowo zabezpieczana np. w pomieszczeniach mokrych lub wilgotnych. Ma doskonałe właściwości tłumiące hałas. Jest niepalna i chroni konstrukcję przed przegrzaniem. Płyty z wełny można wyginać, co jest ważne np. przy ocieplaniu budynków o pewnej krzywiźnie. W fazie obróbki może pylić. Ma dobry współczynnik paroprzepuszczalności i dużą odporność na rozpuszczalniki.

Oba materiały doskonale nadają się na ocieplenia. Każdy z nich posiada pewne wady i zalety, które należy rozpatrywać pod kątem funkcji jaką spełnia lub będzie spełniał docieplany budynek. Chemia budowlana dla obu systemów różni się nieznacznie, ale jest uwarunkowana zastosowanym materiałem inzolacyjnym. Systemy BSO na wełnie są droższe, ale ich wybór warunkuje głównie bezpieczeństwo pożarowe. Dlatego w obiektach wysokich (maks. wysokość obiektów, które można ocieplać systemami klasyfikowanymi jako NRO – czyli na styropianie, wynosi do 25 m), budynków o wyższej kategorii zagrożenia ludzi (np. szpitale, szkoły, hale widowiskowe i inne obiekty użyteczności publicznej), jak i magazynów materiałów palnych – należy stosować systemy oparte na wełnie mineralnej.
Wybór należy do inwestora.

Więcej na temat różnic możesz przeczytać na www.chemiabudowlana.info

Waldemar Mulhstein
---

Portal wiedzy na temat chemii budowlanej - chemia budowlana .INFO


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Towarzystwa Budownictwa Społecznego

Towarzystwa Budownictwa Społecznego

Autorem artykułu jest Dawid Wola



Mieszkania budowane w systemie Towarzystw Budownictwa Społecznego cieszą się w ostatnich latach dużą, stale rosnącą popularnością. Gwałtownie rosnące ceny mieszkań rynkowych, oraz trudności z uzyskaniem kredytu hipotecznego to powody, dla których dla wielu osób alternatywą jest więc najem mieszkań w zasobach TBS.
Mieszkania budowane w systemie TBS cieszą się w ostatnich latach dużą, stale rosnącą popularnością. Gwałtownie rosnące ceny mieszkań rynkowych, oraz trudności z uzyskaniem kredytu hipotecznego to powody, dla których dla wielu osób alternatywą jest więc najem mieszkań w zasobach TBS. Mieszkania budowane przez TBS mają pomóc młodym, średnio zamożnym rodzinom na szybkie zdobycie wymarzonych czterech kątów. Do lokalu można się bowiem wprowadzić po wpłaceniu 30 proc. ceny, choć minusem jest wyższy niż gdzie indziej czynsz.
W założeniu TBS-y mają budować mieszkania dla niezamożnych rodzin, korzystając w tym celu z dotowanego przez budżet państwa kredytu z Krajowego Funduszu Mieszkaniowego. Lokatorzy płacą czynsz, który z reguły jest wyższy niż w czynszówkach komunalnych (bo z tego czynszu spłacany jest kredyt), ale niższy od rynkowego.
Żeby dostać do niego klucze, trzeba spełnić kilka warunków. Część z nich jest zapisana w ustawie o niektórych formach popierania budownictwa mieszkaniowego. Inne warunki są w statutach poszczególnych TBS-ów albo w ich umowach założycielskich.
Warunki ustawowe:
- Nie można zbyt dużo zarabiać. Dochód gospodarstwa domowego nie może przekraczać 130 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w województwie, a jeśli ktoś mieszka sam - o więcej niż 20 proc.. W przypadku gospodarstw dwuosobowych dopuszczalna jest nawet 80-proc. nadwyżka. Zaś rodziny liczniejsze dostają kolejne 40 proc. na każdą osobę (np. dziecko).
- Nie można mieć innego mieszkania (ani lokatorskiego, ani własnościowego) w tej samej miejscowości, w której będzie budował TBS.
- Trzeba wpłacić do TBS-u pieniądze. W grę wchodzi kaucja w wysokości 10 proc. wartości mieszkania, ale nie więcej niż 12-krotność miesięcznego czynszu (płacisz przy odbiorze kluczy). Przy wyprowadzce, TBS zwróci kaucję zwaloryzowaną o wskaźnik inflacji.
Ponadto oprócz kaucji większość TBS-ów żąda tzw. partycypacji. Wpłaty sięgają nawet 30 proc. wartości mieszkania, np. w Warszawie jest to przeważnie kilkadziesiąt tysięcy złotych. Jeśli się wyprowadzisz, odzyskasz te pieniądze. Partycypantami mogą też zostać pracodawcy, którzy chcą uzyskać mieszkania dla swoich pracowników, oraz gminy.
W statucie TBS może określić inne warunki, np. dotyczące dochodów najemców. Niektóre TBS-y wymagają tzw. minimalnego progu zarobków. Chodzi o to, żeby najemca był w stanie płacić czynsz i jeszcze miał za co żyć. Opłaty za mieszkanie nie mogą przekroczyć 25-30 proc. domowego budżetu.
Trzeba się też liczyć z tym, że jeśli chętnych na mieszkania jest bardzo wielu, TBS przyzna je w pierwszej kolejności tym, którzy np. zwolnią mieszkania komunalne, mieszkają w budynku przeznaczonym do wyburzenia albo grozi im eksmisja z prywatnej kamienicy. Czasem preferowane są też osoby o "kwalifikacjach niezbędnych dla gminy", np. lekarze czy nauczyciele języków obcych.
---

TBS


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl